Borys wyruszył w drogę ku sali treningowej (na borysie szczęście była ona nie daleko więc borys nie zgubił się). Przed salą stał kolejna zakapturzona postać. Borys od razu krzyknął ów ziutkowi gdy znajdował się 50 metrów od niego ...
-NAWET NIE WAŻ SIĘ KRZYCZEĆ !!!
-No sorka tradycja to tradycja ... GÓW, NO, HAAAAAAAAA!!!
Borys próbował walczyć z naporem gówna, ale z równowagi wyprowadził go śmiech mnicha, brzmiący jak seria pierdnięć i beknięć. Nasz bohater z impetem (ale nie tak dupnym jak zwykle) wpierdolił się w ścianę. Gdy spytał po jakiego Borysa Pana kapturnik się śmiał, uzyskał taką odpowiedź, wypełnioną próbami powstrzymywania śmiechu ...
-A więc, chodzi tu o to że jeżeli próbujesz powstrzymać krzyk i nie wychodzi ci to okrywasz się wielką hańbą. Przecież to żałosne. Albo przyjmujesz krzyk na klatę, z tak zwanym stoickim spokojem, albo lecisz pierdyliard kilometrów w dupę. Rozumiesz ???
Zmieszany i zawstydzony Borys stał jak słup nie wiedząc co powiedzieć ...
-Aaaaaaa z resztą mniejsza z tym, chodźmy już na trening. - odrzekł mnich, po tym jak zrozumiał że Borys nie załapał dowcipu jakże gównianego.
Mnich niczym Chuck Norris otworzył drzwi, które ważyły chyba z tonę. Szybko ukazał im się obraz jakże gówniany i mocarny. Sala treningowa z pierdyliardem przyrządów masowej zagłady. Pierdyliardy mnichów trenujących destrukcyjne techniki naładowane akcją, wybuchami oraz efektami dźwiękowymi. Borys wędrując prze sale wciąż w pełnym zachwycie myślał, na którym ringu odbędzie się jego pierwszy trening. Borysowy mózg rozpoczął fazę auto-destrukcji, gdy zobaczył cuda niewidy do wyrządzania krzywdy. Wtem ich oczom ukazały się drzwi! ALE TO NIE BYLE JAKIE DRZWI!!! Bo były to drzwi od schowka na szczotki. Mnich podszedł do ów drzwi, otworzył i wszedł do środka (jak się zmieścił pozostawmy w tajemnicy). Borys stał jak idiota na środku i nie wiedział co ma robić. Nagle z komórki wydobył się krzyk ...
-Co tak stoisz ? Właź do środka!
W tej chwili Borys poczuł się jakby ktoś chciał go wydymać, ale i tak stojąc na środku sali czuł się jak jakiś pojeb. Nie mając wyboru wszedł do środka (po raz kolejny jak się zmieścił pozostawmy w tajemnicy). W środku okazało się że mała i ciasna komórka ... TOOOOOOOOOOO!!! ... trochę większa salka z jednym małym okienkiem, przez które o dziwo wpadało dość dużo światła. Wtem kapturnik rzekł :
-A więc ... czy jesteś gotów na swój pierwszy trening?
-phiii ... pytanie - odpowiedział mu drwiąco Borys
-Powiem ci jedno młody gówniaku ... masz talent, ale brak ci pokory i spokoju
Mistrz chciał to powiedzieć jako pierwszą, duchową, gównianą naukę, ale debil Borys odebrał to jako obelgę. Ustawił się w pozycji do walki (czyli najbardziej pojebaną, słowiczą i gównianą pozę jaką zobaczył w porannych ćwiczeniach, które jego mama ogląda codziennie). Jak jego tymczasowy mistrz to zobaczył to jego wyraz twarzy pokazywał coś między zdziwieniem, rozczarowaniem, rozbawieniem oraz ja pierdole co za tuman face. Lecz wreszcie, gdy mnich oswoił się z sytuacją powiedział ...
-A więc zaczynamy od razu, tak? Świetnie! Pokarz co potrafisz!
Borys jeszcze bardzie obrażony (debil jeden) rzucił się w dzikiej furii na mnicha. Próbował robić cokolwiek żeby choć pacnąć mnicha która miał refleks godny kota. Nagle mega, super, uber, o kurwa jak on to przeżył?, wielkie dupnięcie pierdolneło Borysa. Mnich zakrzyknął ...
-ROZ, PIEEEEEEER, DOOOOOOOOLLLLLL!!!
Borys wyleciał przez drzwi (olać jak się zmieścił) i z impetem wpierdzielił się w stojak z toporami. W taki oto bolesny sposób nauczył się nowego krzyku. Skończyło się na paru siniakach i małym rozcięciu nogi. W tym momencie mnich musiał nauczyć naszego bohatera techniki, która na aktualnym etapie jego gównianego życia przyda się mu najbardziej. Chodzi tu mianowicie o leczenie się, regeneracje, użycie gówna by się uleczyć (WTF ?!?!!? ci mnisi są jacyś pierdolnięci).
-By leczyć się w taki sposób musisz zmienić rzekomy kawałek ciała w gówno - ciągnął kapturnik
Borys skupił w sobie całą moc i o dziwo udało mu się. Jednakowoż Borys idiota zamienił się cały w gówno (ja pierdole co za tuman). Mistrz szybkim ruchem, złożył Borysa do kupy (łapiecie? ... do kupy ... hehehe ... tak wiem suche). OK a teraz tak na poważnie, Borys trenował z mistrzem wielu technik. Wyprawa do Fabryki Czekolady Mniam chrup to już tylko kwestia czasu.
-Co tak stoisz ? Właź do środka!
W tej chwili Borys poczuł się jakby ktoś chciał go wydymać, ale i tak stojąc na środku sali czuł się jak jakiś pojeb. Nie mając wyboru wszedł do środka (po raz kolejny jak się zmieścił pozostawmy w tajemnicy). W środku okazało się że mała i ciasna komórka ... TOOOOOOOOOOO!!! ... trochę większa salka z jednym małym okienkiem, przez które o dziwo wpadało dość dużo światła. Wtem kapturnik rzekł :
-A więc ... czy jesteś gotów na swój pierwszy trening?
-phiii ... pytanie - odpowiedział mu drwiąco Borys
-Powiem ci jedno młody gówniaku ... masz talent, ale brak ci pokory i spokoju
Mistrz chciał to powiedzieć jako pierwszą, duchową, gównianą naukę, ale debil Borys odebrał to jako obelgę. Ustawił się w pozycji do walki (czyli najbardziej pojebaną, słowiczą i gównianą pozę jaką zobaczył w porannych ćwiczeniach, które jego mama ogląda codziennie). Jak jego tymczasowy mistrz to zobaczył to jego wyraz twarzy pokazywał coś między zdziwieniem, rozczarowaniem, rozbawieniem oraz ja pierdole co za tuman face. Lecz wreszcie, gdy mnich oswoił się z sytuacją powiedział ...
-A więc zaczynamy od razu, tak? Świetnie! Pokarz co potrafisz!
Borys jeszcze bardzie obrażony (debil jeden) rzucił się w dzikiej furii na mnicha. Próbował robić cokolwiek żeby choć pacnąć mnicha która miał refleks godny kota. Nagle mega, super, uber, o kurwa jak on to przeżył?, wielkie dupnięcie pierdolneło Borysa. Mnich zakrzyknął ...
-ROZ, PIEEEEEEER, DOOOOOOOOLLLLLL!!!
Borys wyleciał przez drzwi (olać jak się zmieścił) i z impetem wpierdzielił się w stojak z toporami. W taki oto bolesny sposób nauczył się nowego krzyku. Skończyło się na paru siniakach i małym rozcięciu nogi. W tym momencie mnich musiał nauczyć naszego bohatera techniki, która na aktualnym etapie jego gównianego życia przyda się mu najbardziej. Chodzi tu mianowicie o leczenie się, regeneracje, użycie gówna by się uleczyć (WTF ?!?!!? ci mnisi są jacyś pierdolnięci).
-By leczyć się w taki sposób musisz zmienić rzekomy kawałek ciała w gówno - ciągnął kapturnik
Borys skupił w sobie całą moc i o dziwo udało mu się. Jednakowoż Borys idiota zamienił się cały w gówno (ja pierdole co za tuman). Mistrz szybkim ruchem, złożył Borysa do kupy (łapiecie? ... do kupy ... hehehe ... tak wiem suche). OK a teraz tak na poważnie, Borys trenował z mistrzem wielu technik. Wyprawa do Fabryki Czekolady Mniam chrup to już tylko kwestia czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz