Chcecie wiedzieć co się stało z Nemeczkiem? Proszę bardzo ...
Po tym, gdy zawartość strzykawki zaczęła działać w ciele chłopaka, działy się dziać rzeczy dziwne. Wszystko co chłopięce, niewinne, itd. wygasło. Na to miejsce weszła chęć zniszczenia i demolki, jednakowoż rozsądek i rozum został. Potem zaczął rosnąć. Niewyobrażalnie szybko, lecz dorastał Klaudii tylko do brzucha. Ale jego siła była ogromna. Skąd wiem? Bo, gdy urósł rzucił w przeciwnika filarem, który podtrzymywał konstrukcje pomieszczenia.
- Co ?!?! Aż dwa wielkoludy ? Jak mam se poradzić?- spytał tracący nadzieje Borys
Nemeczek odpowiedział mu na to kopniakiem. Jego bicek urósł przy tym jeszcze bardziej. Jego wściekłość również stała się niemała. Chciał jakoś wykorzystać swą siłę, więc rzucił się na Klaudie
- Ooo a więc jesteś dobry - przy tym Gówniak zauważył jeszcze dwie rzeczy (jak taki tuman to zauważył) - hej chyba im on jest wścieklejszy tym bardziej robi się silny, no i on się poci gównem WTF!?!
- Przecież to oczywiste - odpowiedział zażenowany doktorek - gdy wszczepiłeś mu mój GÓWNIANY specyfik, jego mięśnie zmieniły się w tkankę z GÓWNA.
- JESTEŚ POPIEPRZONY ... JAKI DEBIL DAŁ CI DYPLOM DOKTORA - spytał Borys z mind fuck'kiem na twarzy
- Jest coś takiego jak kurs internetowy idioto
- To by wszystko wyjaśniało ...
- COOO ?! ... COŚ TY POWIEDZIAŁ ... GŁUPCZE ... KLAAAAUDIA! ... ZAJMIJ SIĘ NIM
Ale Klaudia nie mogła się zająć Borysem, gdyż leżała od paru minut znokautowana.
- AAAA skoro tak ... TO NIKT NIE WYJDZIE STĄD ŻYWY
W tym momencie Koreańczyk wskoczył na biurko, wyciągnął z szuflady wielgachny przycisk (większy od jego ręki) i z całej siły nacisnął go.
- Proces autodestrukcji rozpoczęty - powiedział komputer
- HAHA a jednak trochę was skłamałem ... JA PRZEŻYJE ... HAHAHA
Gdy wypowiedział te słowa z kieszeni wyciągnął malutki guzik. Miał małe trudności z jego wciśnięciem, ale udało się. Po naciśnięciu ze ściany wyłoniło się jakieś urządzenie. Był to mały samolocik w kształcie kutacza. Gdy wsiadł do niego, w suficie coś wybuchło i doktorek mógł wylecieć z pomieszczenia.
- 10 minut do autodestrukcji - powiedział komputer
Bohaterowie nie czekali długo. Szybkim marszem ruszyli ku wyjściu. Gdy dostali się już do gmachu fabryki i ruszyli ku hali produkcyjnej na ich drodze stanął jakiś popapraniec z minigunem. Gdyby nie szybka interwencja Borysiej tarczy gówna, to by ich podziurkowało.
- Zrób coś długo nie wytrzymam! - zakrzyknął Borys
Nemeczek na te słowa przeskoczył przez tarcze i zanim strzelec się zorientował że przed nim stoi wielki GIBON, to było po nim. Chłopak zdecydował wziąć od pokonanego broń. Wyszło z tego tyle, że strzelał na oślep jak debil we wszystkie story by odgonić jakiś "przypadkowych bohaterów". Gdy wreszcie wpadli do hali zorientowali się, że tutaj jest CAŁA ARMIA POJEBÓW. Wszyscy zaczęli strzelać, bez rozkazu, nie wiadomo gdzie, jak jakieś debile. Nemeczek na ogień odpowiedział ogniem. Napierdalał we wszystko co się rusza. 300 spartan ściągnął na jedną serie, już nie mówiąc o armii napoleońskiej. Borys tak się przestraszył, że pierdolnął sraką w działa artyleryjskie i nic po nich nie zostało. Ostatnia prosta, zostało 10 sekund, czy im się uda? Dowiecie się w następnej misji
Nie no, żart. Wybiegli w ostatnie chwili. Fala uderzeniowa wypierdoliła ich na drugi koniec miasta. Tak ich pokiereszowało, że Nemeczek wrócił do poprzedniej formy.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE ... MOJEEE MIĘŚNIEEE ... DLACZEGO?! ... DLACZEGO?!?!? Błehehe - rozpaczał chłopak
- Haha znów jesteś mały wypierdek Nemeczek - nabijał się Borys
- COŚ TY POWIEDZIAŁ ?!?!?
I nagle JEEEEB Nemeczek zamienił się w wielkiego napierdalacza. Jednakowoż tak się ucieszył, że znów zmalał. Potwierdziła się teoria Borysa, im bardziej wkurzony tym niebezpieczniejszy i silniejszy. Był wieczór i chłopaki byli zmęczeni więc pomaszerowali do hotelu. Wiedzieli, że odwalili kawał dobrej roboty.
Następnego dnia Borys musiał opuścić Łotwę, by dalej pobierać nauki w KLASZTORZE GÓWNA. Musiał się jeszcze wiele nauczyć. Nemeczek został informatorem Borysa i wielkiego mistrza na Łotwie. Po tym jak Gówniak ukradł najbardziej nieświeże jedzenie z lodówki Chłopaka i je zjadł, wypierdolił się do Kołchozu. Tam, w klasztorze przywitał go serdecznie każdy mnich z osobna (serdecznie czyli bez GÓÓÓW, NOOOOO, HAAAAA). Wszyscy cieszyli się z jego powodzenia. Wieczorem mistrz urządził imprezkę jakże gównianą na cześć Borysa. I tak właśnie zakończył się ten dzień. Dozoba w kolejnej misji
Fun Page:https://www.facebook.com/pages/Fun-Borys/1403379259913365?ref=ts&fref=ts
- Co ?!?! Aż dwa wielkoludy ? Jak mam se poradzić?- spytał tracący nadzieje Borys
Nemeczek odpowiedział mu na to kopniakiem. Jego bicek urósł przy tym jeszcze bardziej. Jego wściekłość również stała się niemała. Chciał jakoś wykorzystać swą siłę, więc rzucił się na Klaudie
- Ooo a więc jesteś dobry - przy tym Gówniak zauważył jeszcze dwie rzeczy (jak taki tuman to zauważył) - hej chyba im on jest wścieklejszy tym bardziej robi się silny, no i on się poci gównem WTF!?!
- Przecież to oczywiste - odpowiedział zażenowany doktorek - gdy wszczepiłeś mu mój GÓWNIANY specyfik, jego mięśnie zmieniły się w tkankę z GÓWNA.
- JESTEŚ POPIEPRZONY ... JAKI DEBIL DAŁ CI DYPLOM DOKTORA - spytał Borys z mind fuck'kiem na twarzy
- Jest coś takiego jak kurs internetowy idioto
- To by wszystko wyjaśniało ...
- COOO ?! ... COŚ TY POWIEDZIAŁ ... GŁUPCZE ... KLAAAAUDIA! ... ZAJMIJ SIĘ NIM
Ale Klaudia nie mogła się zająć Borysem, gdyż leżała od paru minut znokautowana.
- AAAA skoro tak ... TO NIKT NIE WYJDZIE STĄD ŻYWY
W tym momencie Koreańczyk wskoczył na biurko, wyciągnął z szuflady wielgachny przycisk (większy od jego ręki) i z całej siły nacisnął go.
- Proces autodestrukcji rozpoczęty - powiedział komputer
- HAHA a jednak trochę was skłamałem ... JA PRZEŻYJE ... HAHAHA
Gdy wypowiedział te słowa z kieszeni wyciągnął malutki guzik. Miał małe trudności z jego wciśnięciem, ale udało się. Po naciśnięciu ze ściany wyłoniło się jakieś urządzenie. Był to mały samolocik w kształcie kutacza. Gdy wsiadł do niego, w suficie coś wybuchło i doktorek mógł wylecieć z pomieszczenia.
- 10 minut do autodestrukcji - powiedział komputer
Bohaterowie nie czekali długo. Szybkim marszem ruszyli ku wyjściu. Gdy dostali się już do gmachu fabryki i ruszyli ku hali produkcyjnej na ich drodze stanął jakiś popapraniec z minigunem. Gdyby nie szybka interwencja Borysiej tarczy gówna, to by ich podziurkowało.
- Zrób coś długo nie wytrzymam! - zakrzyknął Borys
Nemeczek na te słowa przeskoczył przez tarcze i zanim strzelec się zorientował że przed nim stoi wielki GIBON, to było po nim. Chłopak zdecydował wziąć od pokonanego broń. Wyszło z tego tyle, że strzelał na oślep jak debil we wszystkie story by odgonić jakiś "przypadkowych bohaterów". Gdy wreszcie wpadli do hali zorientowali się, że tutaj jest CAŁA ARMIA POJEBÓW. Wszyscy zaczęli strzelać, bez rozkazu, nie wiadomo gdzie, jak jakieś debile. Nemeczek na ogień odpowiedział ogniem. Napierdalał we wszystko co się rusza. 300 spartan ściągnął na jedną serie, już nie mówiąc o armii napoleońskiej. Borys tak się przestraszył, że pierdolnął sraką w działa artyleryjskie i nic po nich nie zostało. Ostatnia prosta, zostało 10 sekund, czy im się uda? Dowiecie się w następnej misji
Nie no, żart. Wybiegli w ostatnie chwili. Fala uderzeniowa wypierdoliła ich na drugi koniec miasta. Tak ich pokiereszowało, że Nemeczek wrócił do poprzedniej formy.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE ... MOJEEE MIĘŚNIEEE ... DLACZEGO?! ... DLACZEGO?!?!? Błehehe - rozpaczał chłopak
- Haha znów jesteś mały wypierdek Nemeczek - nabijał się Borys
- COŚ TY POWIEDZIAŁ ?!?!?
I nagle JEEEEB Nemeczek zamienił się w wielkiego napierdalacza. Jednakowoż tak się ucieszył, że znów zmalał. Potwierdziła się teoria Borysa, im bardziej wkurzony tym niebezpieczniejszy i silniejszy. Był wieczór i chłopaki byli zmęczeni więc pomaszerowali do hotelu. Wiedzieli, że odwalili kawał dobrej roboty.
Następnego dnia Borys musiał opuścić Łotwę, by dalej pobierać nauki w KLASZTORZE GÓWNA. Musiał się jeszcze wiele nauczyć. Nemeczek został informatorem Borysa i wielkiego mistrza na Łotwie. Po tym jak Gówniak ukradł najbardziej nieświeże jedzenie z lodówki Chłopaka i je zjadł, wypierdolił się do Kołchozu. Tam, w klasztorze przywitał go serdecznie każdy mnich z osobna (serdecznie czyli bez GÓÓÓW, NOOOOO, HAAAAA). Wszyscy cieszyli się z jego powodzenia. Wieczorem mistrz urządził imprezkę jakże gównianą na cześć Borysa. I tak właśnie zakończył się ten dzień. Dozoba w kolejnej misji
Fun Page:https://www.facebook.com/pages/Fun-Borys/1403379259913365?ref=ts&fref=ts
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz